Nasza historia
Nasza rodzina od blisko 200 lat tworzy ceramikę użytkową, jesteśmy już 6 pokoleniem, które zajmuje się garncarstwem. Nasz prapradziadek - Piotr Koszak, tuż obok Aleksandra Bachmińskiego był jednym z prekursorów ceramiki huculskiej wykonywanej w technice półmajoliki.
Twórcami ceramiki byli rzemieślnicy – artyści, którzy zwykle z pokolenia na pokolenie przekazywali swoje umiejętności i zdolności. Kuty, Pistyń, Kosów i Kołomyja (dzisiejsze tereny Ukrainy) – to główne ośrodki wytworu ceramiki. Działały tam najważniejsze warsztaty ceramiczne, a w nich rodziny bądź indywidualni twórcy. Za twórcę właściwego pokuckiego stylu uważany jest Aleksander Bachmiński. Na przełomie XIX/XX w. głównym centrum garncarstwa artystycznego był Pistyń. Wśród wielu działających tam garncarzy wyróżniał się ród Koszaków. Piotr Koszak (1864-1941), był synem garncarza, Grzegorza, przez którego wcześnie został osierocony. Rzemiosłem zajął się dopiero w wieku 25 lat, mieszkał i pracował w Pistyniu. Był absolwentem Narodowej Szkoły Ceramicznej w Kołomyi, po wielu wyróżnieniach i nagrodach, unowocześnił swój warsztat, który pozwolił mu na zwiększenie produkcji i możliwość doskonalenia techniki. Jego żona Emilia (1851–1925), wtórowała mu w tej żmudnej pracy, w której wykazywała się dużym talentem dekoracyjnym. Po jej śmierci Piotr Koszak ożenił się z Pelagią Woźniak i uczył rzemiosła jej syna, Kazimierza (1909–1990). Piotr otrzymał złoty medal na wystawie we Lwowie, za miednicę, na której przedstawił cesarską rodzinę Franciszka Józefa. Wiele prac Piotra Koszaka znajduje się w Muzeach Narodowych w Polsce oraz w Ukrainie.
Kazimierz Woźniak (1909-1990) w wieku 16 lat zaczął uczyć się garncarstwa u boku swego ojczyma Piotra Koszaka. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości uczył rysunku w kołomyjskiej szkole ceramicznej, gdzie starano się doskonalić i uszlachetniać talenty uzdolnionych garncarzy. Woźniak, terminując u Koszaka, poznawał tajniki garncarstwa i doskonalił swoje wyjątkowe zdolności, zwłaszcza rysunkowe. Z czasem stał się współwłaścicielem warsztatu, w którym oprócz typowej ceramiki użytkowej - donic, mis, makutr i garnków - wyrabiano ozdobne, kolorowe kafle. Także oryginalne talerze, wazony i świeczniki, pokryte plątaniną subtelnych rysunków, wyszukanych scen rodzajowych i motywów roślinnych. 10 października 1929 Kazimierz Woźniak zawarł w Pistyniu związek małżeński z Marią Burczak. Do wybuchu II wojny światowej ceramika Woźniaka trafiała do sklepu w Kołomyi. Docierała również do sklepu w Warszawie. Z tej pracy artysta utrzymywał swoją rodzinę z sześciorgiem dzieci, rodziców oraz wybudował dom.
Podczas okupacji znalazł się w transporcie wywożącym przymusowych robotników do Rzeszy. Jednak za wstawiennictwem żony, Niemcy zawrócili go do Pistynia, żeby wytwarzał ceramikę na ich potrzeby. W sumie wypalił tylko dwa piece ozdobnych kolorowych naczyń, za które płacono mu podstawowymi artykułami żywnościowymi. Po wycofaniu się Niemców, 6 kwietnia 1944 został zmobilizowany i przeszkolony w 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Brał udział m.in. w walkach o Wał Pomorski, pod Nowogardem został ranny. Po wyjściu ze szpitala przydzielono go do plutonu ochrony 12. Pułku Kawalerii Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego Ziemi Szczecińskiej. Zdemobilizowany 26 października 1945, powrócił do Pistynia, gdzie zastał dom i pracownię całkowicie zniszczone przez banderowców. Żonę z dziećmi odnalazł w Kołomyi. Jednym z pierwszych transportów wyjechał z Kołomyi i 4 kwietnia 1946 r. dotarł do Oławy. Jak wielu mu podobnych, jest przykładem powojennych losów Polaków, którzy musieli zostawić swoje strony rodzinne i zacząć żyć na nowo w obcych i nieprzyjaznych dla nich warunkach. Początkowo wraz z rodziną zamieszkał w niewielkim, jednopokojowym mieszkaniu przy ulicy Rybackiej 22 a. W tym budynku budynku przez pewien czas mieszkała też rodzina niemiecka, z którą Woźniakowie mieli dobre relacje.
Spośród przesiedleńców zajmujących się ceramiką jedynie Kazimierz Woźniak pozostał wierny tradycyjnym sposobom produkcji wyrobów ceramicznych. Jednakże jego powrót do koła garncarskiego nie należał do łatwych. W okresie od 1947 r. do 1958 r. podejmował się różnych zajęć, jednak cały czas marzył o powrocie do garncarstwa. Pracował m.in. w papierni, na złomowisku czy jako strażnik w oławskim oddziale Narodowego Banku Polskiego w ratuszu. W 1956 r. odtworzył swoje uprawnienia garncarskie, gdyż oryginalne spłonęły w pożarze.
Obok domu, w małym poniemieckim garażu położonym nad Odrą, niedaleko browaru i rzeźni miejskiej sam wybudował piec garncarski, a z pomocą stolarza skonstruował koło garncarskie. W końcu, w 1958 r. uruchomił produkcję, była ona jednak jego dodatkowym zajęciem w przerwach od pracy w banku.
Przełom nastąpił w 1960 r., kiedy Kazimierzem zainteresowało się Zrzeszenie Wytwórców Rękodzieła Artystycznego „Cepelia”, które zabierało praktycznie wszystkie jego prace. Wyroby Woźniaka docierały do Anglii, Stanów Zjednoczonych czy Kanady. Niestety, problemy Woźniaka się nie skończyły. Wraz z rozwojem Oławy i rozbudową osiedla garncarz stanął przed dylematem zaprzestania działalności, ponieważ budynek który dotychczas zajmował przeznaczono do rozbiórki. Mimo poszukiwań nie udało mu się znaleźć odpowiedniego miejsca do kontynuowania działalności. Dopiero za wstawiennictwem prasy oraz zrzeszenia „Cepelia” Woźniakowi przydzielono mieszkanie, które zamienił z inną rodziną, aby w ogrodzie przynależącym do nowego mieszkania wybudować piec i ponownie przystąpić do pracy.
Kazimierz Woźniak był wybitnym artystą ludowym, nigdy jednak nie zabiegał o popularność i niezwykle rzadko prezentował swoje prace w konkursach sztuki. Został doceniony zaledwie dwa razy. Po raz pierwsza w 1978 roku, w Toruniu, na ogólnopolskim konkursie „Polskie garncarstwo ludowe”, gdzie otrzymał nagrodę specjalną. Po raz drugi w 1985 roku, kiedy za całokształt twórczości w dziedzinie kultury ludowej otrzymał nagrodę im. Oskara Kolberga. O twórczości Woźniaka, w 1980 roku nakręcono film dokumentalny. Jego prace znajdują się w zbiorach Muzeum Etnograficznego we Wrocławiu, Warszawie, Krakowie i Toruniu oraz w Muzeum Historycznym w Sanoku i wielu kolekcjach prywatnych, zarówno w kraju jak i za granicą. Wrocławskie muzeum posiada ponad 100 bezcennych naczyń artysty.
Kazimierz przekazał swoją wiedzę swoim synom, głównie Michałowi, który przejawiał pewne zdolności artystyczne. Niestety żadne z jego dzieci, mimo posiadanych umiejętności, nie kontynuowało tradycji rodzinnych. Podupadający na zdrowiu Woźniak ostatni raz wypełnił piec naczyniami jesienią 1982 roku. Zmarł 30 grudnia 1990 roku i został pochowany na oławskim cmentarzu komunalnym przy ulicy Zwierzynieckiej.
W 2021 r., blisko 100 lat po tym jak Kazimierz zaczął terminować u Piotra Koszaka, prawnuk Kazimierza przejął rodzinny biznes i zmodernizował zakład garncarski, gdzie dawne tradycje wciąż są kultywowane, a techniki używane przez przodków nadal używane. Nasze produkty to ponad 200 lat pasji, tradycji i ciężkiej, żmudnej pracy. Współpracując z nami umożliwiasz przekazanie tej niezwykłej tradycji kolejnemu pokoleniu chroniąc ją od zapomnienia.
Nasza rodzina






